Nowy S-Cross zmężniał. Lifting sprawił, że ma teraz bardziej wyrazistą stylistkę, zgodną z aktualnymi trendami. Przód jest masywniejszy, a osłona chłodnicy większa. Muskulaturę dodatkowo podkreślają kanciaste nadkola, a zastosowana z przodu fortepianowa czerń nadaje mu elegancji. Całość dobrze komponuje się z nowymi w pełni ledowymi reflektorami. Z tyłu jest nie gorzej. Teraz to nowoczesny SUV już od pierwszego wejrzenia.
Suzuki S-Cross – Z przytupem
Zmiany w S-Crossie anonsuje już nazwa, która niby zawiera w sobie jeszcze SX4, ale przemilczane. Czyli producent nawiązuje do poprzedniego modelu, delikatnie jednak się od niego odcinając. Sprytnie!
Oprócz bardzo, moim zdaniem udanego faceliftingu, zmienił się też środek tego samochodu. Zmiany nie są już tak spektakularne jak z zewnątrz, ale nadają również wnętrzu nowocześniejszego wyglądu. Głównie dotyczą ekranu multimediów, który może być większy, od wersji wyposażenia Elegance standardowo 9-calowy, z możliwością łączenia się z telefonem zarówno za pomocą gniazda USB, jak i bezprzewodowo – choć ta funkcja jest dość kapryśna. Generalnie łączenie się z telefonem w Suzuki zawsze budzi moje obawy i nie odbywa się tak płynnie i bezproblemowo jak w niektórych markach. Ekran nie jest już wtopiony w tablicę rozdzielczą, a lekko wystaje ponad nią. Co istotne oprogramowanie jest nowoczesne, zgodne z aktualnymi trendami, a przy tym czytelne i funkcjonalne. Pod tym względem różnica jest kolosalna.
Do dyspozycji mamy tutaj aplikację, dzięki której można obserwować przepływ energii w hybrydowym układzie napędowy, chwilowe i średnie zużycie paliwa z aktualnej trasy oraz sprawdzić wynik z całego tygodnia jazdy.
Zmienił się też wygląd tablicy przyrządów. Nadal mamy analogowe zegary, a pomiędzy nimi spory ekran, teraz kolorowy. Pojawiły się również elementy ozdobne, imitujące chrom. Oprogramowanie komputera pokładowego pozwala obserwować chwilowe zużycie paliwa, przepływ energii w hybrydzie, statystyki całej trasy oraz ograniczenia prędkości. Niestety nadal przeglądamy informacje za pomocą bolca wystającego z boku kokpitu. W ten sam sposób resetujemy komputer, bolcem z drugiej strony. Wielofunkcyjna kierownica pozostała bez zmian, łącznie z przyciskami do odbierania telefonu, systemu komend głosowych i wyłączania asystenta pasa ruchu, które znajdują się pod nią.
Suzuki S-Cross – Równie funkcjonalnie
Samochód nie zmienił swoich rozmiarów, więc w środku jest dokładnie tyle samo miejsca, zarówno jeżeli chodzi o pasażerów, jak i o bagaże. Do dyspozycji jest tylko jedno gniazdo USB, które znajduje się w konsoli środkowej, mamy regulowany podłokietnik, a pod nim schowek z gniazdem 12-voltowym, drugie jest w bagażniku. Z tyłu mogą podróżować 3 osoby, ale dwóm będzie wygodniej. Podobnie jak poprzednio, oparcie tylnego rzędu można regulować w dwóch położeniach, co poprawia komfort podróżowania i minimalnie wpływa na wielkość bagażnika. Nie zmieniły się też kieszenie w drzwiach, które mieszczą zarówno z przodu, jak i z tyłu 1,5-litrową butelkę.
Bagażnik o pojemności 430 l jest identyczny, z takimi udogodnieniami jak podwójne dno z podłogą, którą łatwo odchylić i pozostawić w takiej pozycji.
Nie zmienił się również układ napędowy. Cały czas oferowany jest ten sam turbodoładowany silnik 1.4 Boosterjet z bezpośrednim wtryskiem paliwa i układem mild hybrid 48 SHVS. Do dyspozycji mamy 129 KM i 235 Nm maksymalnego momentu obrotowego, dostępne przy 2000 obr./min. Turbosprężarka ma domyślnie zamknięty zawór regulujący ciśnienie doładowania, zapewniając szybką reakcję na wciśnięcie pedału przyspieszenia. Natomiast podczas jazdy ze stałą prędkością otwiera się, aby zminimalizować zużycie paliwa. Układ bezpośredniego wtrysku korzysta z siedmiootworowych dysz wtryskiwaczy, które podają paliwo pod zwiększonym ciśnieniem i zapewniają jego wysoką atomizację. Hybryda składa się z trzech głównych elementów: maszyny elektrycznej ISG 48 V łączącej funkcję silnika i generatora, akumulatora litowo-jonowego 48 V i przetwornicy prądu stałego z 48 V na 12 V. Hybryda wykorzystuje maszynę ISG do zwiększania momentu obrotowego podczas ruszania i przyspieszania oraz wspomagania biegu jałowego, co eliminuje zużycie paliwa podczas wytracania prędkości. Z hybrydą w testowym modelu współpracowała manualna 6-stopniowa skrzynia biegów.
Wrażenia z jazdy są podobne, jak w poprzedniku. Zawieszenie pracuje poprawnie, choć jest dość sztywne. Nie trzęsie zanadto na wybojach, a w trasie sprawuje się bardzo dobrze. Hałas we wnętrzu jest umiarkowany, praktycznie do 120 km/h można ze sobą normalnie rozmawiać, powyżej robi się głośno. Widoczność jest dobra. Duża przednia szyba i spore jak na SUV-a boczne sprawiają, że obserwacja otoczenia nie nastręcza problemu.
Suzuki S-Cross – Dobry początek
Po uruchomieniu silnika na ekranie multimediów pojawia się obraz z kamery 360°, dzięki czemu dokładnie wiemy, czego możemy się spodziewać podczas wyjeżdżania. Manewrując do przodu widzimy na ekranie to co jest przed nami i z boku samochodu, manewrując do tyłu mamy widok do tyłu i z lotu ptaka. Wspiera nas też asystent wykrywania ruchu poprzecznego. Kamerę można uruchomić również podczas jazdy powyżej 40 km/h, ale wówczas przez chwilę jest wyświetlana okolica prawego boku pojazdu.
Do dyspozycji jest tempomat adaptacyjny, aktywny asystent pasa ruchu, asystent martwego pola oraz system DSBS, który wykorzystując kamerę i czujnik laserowy wykrywa pojazd lub pieszego przed samochodem, a w przypadku ryzyka kolizji ostrzega kierowcę lub automatycznie zaczyna hamować.
Nowym S-Crossem przejechałam prawie 800 km, na trasie Warszawa – Bydgoszcz – Warszawa, która w dużej mierze biegła trasą szybkiego ruchu i autostradą. Na początku komputer pokładowy pokazywał zużycie paliwa na poziomie 6,7 l, w drodze powrotnej – 6,6. I to było jedyne wahnięcie, bez względu na to jaką drogą jechałam i z jaką prędkością. Przy wyższej średniej prędkości komputer pokazał wynik odcinkowy z trasy 5,6 l. Gdy doszedł ruch miejski spalanie odcinkowe wzrosło do 6 l. Generalnie są to podobne wartości, jakie udało mi się uzyskać podczas testu poprzedniego modelu (Truck & Van 9/2020).
Wprawdzie zagorzali zwolennicy zmian radykalnych pewnie się nie zgodzą, ale obiektywnie rzecz ujmując, w S-Crossie zmieniło się to, co powinno. Teraz może się podobać, co o poprzedniku raczej trudno było powiedzieć. Bardziej przejrzysty i intuicyjny system multimedialny wymagał zmian i z powodzeniem ich dokonano. Wnętrze natomiast nadal jest wystarczająco przestronne i świetnie zagospodarowane. Do atutów poprzedniej wersji dołączyły nowe. To auto godne polecenia.