Hyundai Kona dostępny jest w wersji usportowionej N, ale jeżeli nie potrzebujemy aż 280 KM, a wystarczy nam 198, to można zamówić ten model z najwyższym wyposażeniem Premium N Line. Dla większości taki kompromis nie będzie zbyt wielkim wyrzeczeniem. Wówczas wnętrze koreańskiego SUV-a upodobni się do wersji sportowej. Za skórzaną, czarną tapicerkę z czerwonymi przeszyciami trzeba będzie jednak dopłacić 5000 zł, zamawiając pakiet Leather.
Zimą bez przeszkód
Testowy egzemplarz był wyposażony w silnik benzynowy, turbodoładowany, 1,6-litrowy o mocy 198 KM, który współpracuje ze zautomatyzowaną skrzynią dwusprzęgłową, 7-stopniową DCT. Moment obrotowy wynosi 265 Nm, ale osiągany jest już od 1600 obr./min. W takiej konfiguracji układ napędowy szybko reaguje na wciśnięcie pedału przyspieszenia. Według danych producenta Kona potrzebuje 7,7 s do setki i nie ma w tym przesady, o czym mogliśmy się przekonać latem podczas poprzedniego testu tego samochodu (patrz: Truck & Van nr 9/2021)
Tym razem zimowe warunki nie pozwalały zanadto poszaleć, za to można było sprawdzić, jak Kona zachowuje się przy niesprzyjającej aurze. Podczas pokonywania długiej trasy z Warszawy aż pod samą słowacką granicę było ślisko, mokro i padał śnieg z deszczem. W drodze powrotnej doszły dodatkowe atrakcje – bardzo silne podmuchy wiatru. Mimo dość trudnych warunków podróż Koną nie była bardzo męcząca. Podmuchy wiatru zmuszały do mocnego trzymania kierownicy, ale nie trzeba było walczyć z samochodem.
W Konie mamy do dyspozycji dwa tryby jazdy: Drive i Traction. Pierwszy służy do jazdy po asfalcie, drugi – gdy z niego zjedziemy. Drive można ustawić na Eco, Normal i Power. I tu ciekawostka. W zimowych warunkach tryb Eco sprawdził się bardzo dobrze. Dzięki jego specyfice można było łatwiej okiełznać Konę, ale gdy potrzebna była szybka reakcja, układ napędowy nie zawodził. Warto podkreślić, że w tym wypadku tryb sportowy jest z prawdziwego zdarzenia. Po jego załączeniu samochód aż się wyrywa do przodu. Jeżeli ktoś nie lubi trybów ekonomicznych z zasady, dobrym rozwiązaniem jest oczywiście Normal, który świetnie sprawdzi się w każdych warunkach.
Gdy droga jest gorszej jakości, można skorzystać z Traction, gdzie do wyboru jest tryb do jazdy po śniegu, błocie lub piasku. Tym razem mieliśmy do czynienia z obfitymi opadami śniegu i drogi pokrył kopny śnieg. W tej sytuacji aż się prosi wersja z napędem na cztery koła, ale w tym wypadku musiał wystarczyć tylko na przód. W górach i na pokrytych śniegiem drogach tryb do jazdy w takich warunkach sprawdził się rewelacyjnie.
Eco jest eko
Zawieszenie dość dobrze tłumi nierówności, natomiast na drodze szybkiego ruchu jest wystarczająco twarde, by czuć się pewnie za kierownicą. Elektrycznie wspomagany układ kierowniczy działa sprawnie, chociaż dość miękko, do czego trzeba się przyzwyczaić przy wyższej prędkości. Z drugiej strony samochód dobrze się prowadzi, trzyma się zadanego toru jazdy i nie wychyla zbytnio na zakrętach.
Do prędkości 120 km/h w Konie jest cicho. Powyżej zaczyna się robić głośniej, ale w granicach normy.
W tej wersji mieliśmy do dyspozycji m.in. adaptacyjny tempomat z funkcją jazdy w korku i dostosowywania prędkości do odczytanych znaków, aktywnego asystenta pasa ruchu oraz system ostrzegający o pojazdach znajdujących się w martwym polu. Podczas manewrów na parkingu przydaje się kamera cofania z ruchomymi liniami pomocniczymi oraz czujniki z przodu i z tyłu. Dość mała szyba tylna i szerokie słupki C ograniczają widoczność podczas wyjeżdżania z miejsca parkingowego – w tej sytuacji sprawdza się asystent ruchu poprzecznego.
Komfort prowadzenia, szczególnie nocą podnoszą w pełni ledowe, automatyczne reflektory, z funkcją doświetlania zakrętów. Podczas uporczywego deszczu gruntowny test przeszły też automatyczne wycieraczki, które działały wyjątkowo sprawnie, zgodnie z natężeniem opadów.
Po przejechaniu prawie 900 km spalanie wyszło na poziomie 6,8 l/100 km. To wynik jazdy głównie trasą Warszawa – Zwardoń – Warszawa, czyli drogą szybkiego ruchu, autostradą, ale też przez roboty drogowe. Przy spokojniejszej jeździe, nie przekraczającej 90 km/h spalanie spadło do 5,6 l/100 km, co brzmi całkiem nieźle. W mieście trzeba się liczyć z zużyciem paliwa powyżej 8 l/100 km.
Z pomysłem
We wnętrzu zastosowano czarną skórzaną tapicerkę (podczas letniego testu była kremowa), co nawet w tej najwyższej wersji wyposażenia wymaga dopłaty. Przed kierowcą znajduje się elektroniczny kokpit i wyświetlacz przezierny. Wielofunkcyjna, pokryta skórą kierownica ma spory zakres regulacji w dwóch płaszczyznach. Wygodny fotel kierowcy, z dobrym bocznym trzymaniem ma regulowaną elektrycznie wysokość, oparcie oraz odcinek lędźwiowy. Obydwa przednie fotele były podgrzewane i wentylowane. Szkoda, że podłokietnik nie jest regulowany.
System multimedialny z 10-calowym ekranem dotykowym jest łatwy w obsłudze. Funkcjonalność podnosi możliwość wyboru kolejności wyświetlania ikon aplikacji oraz dzielenie ekranu. Z telefonem łączymy się za pomocą Bluetootha lub złącza USB – co pozwala korzystać np. z Android Auto.
Z tyłu 3-osobowa kanapa jest podgrzewana, środkowe oparcie można zamienić w podłokietnik, a pasażerowie mają do dyspozycji dodatkowe gniazdo USB. We wszystkich schowkach w drzwiach mieści się 1,5-litrowa butelka.
Bagażnik w Konie, ma regularny kształt, co powinno ułatwić lepsze jego wykorzystanie. Mieści się w nim 361 l, ale można go powiększyć do 1143 l, składając oparcie tylnej kanapy. W środku mamy do dyspozycji trzy poziomy. Praktyczna siatka pozwala skutecznie zabezpieczyć drobne rzeczy przed przesuwaniem podczas jazdy.
Oryginalny wygląd tego samochodu może przyciągnąć tych, co nie lubią sztampowych rozwiązań. Wersja Premium N Line nadaje temu samochodowi sznytu. To wygodne auto do podróżowania w każdych warunkach. Można nim bez problemu pokonywać długie kilometry i bez obaw wybrać się na wycieczkę za miasto, nawet zimą.